fbpx

Między garderobą a sceną, czyli słowo o współpracy z muzykami

Jesteś tutaj:     /  Współpraca z podwykonawcami   /  Między garderobą a sceną, czyli słowo o współpracy z muzykami
Między garderobą a sceną, czyli słowo o współpracy z muzykami
Cazs czytania: 4 minut

Udany koncert składa się z kilku kluczowych elementów. Trudno o dobre widowisko bez odpowiedniej lokalizacji, logistyki, nagłośnienia i oświetlenia, obsługi technicznej, ochrony, promocji, dystrybucji biletów lub zaproszeń i sprawnie pracującego zespołu. Dobre planowanie i konsekwentna – oparta często na sprawdzonych schematach – realizacja bez wątpienia daje nam spore szanse na powodzenie. Jednak na początku tej listy znaleźć się muszą artyści – to im podporządkowane są wszystkie pozostałe elementy. Oni też są najmniej przewidywalni.

Z managementem lub bez niego

Nasz kontakt z artystą może zacząć się już na samym początku przygotowań do eventu – w wielu przypadkach muzycy sami pełnią funkcje swoich menedżerów. Fakt ten najczęściej pozytywnie wpływa na przebieg samej realizacji wydarzenia – w sytuacji, w której czynnik ludzki ma tak duże znaczenie, możliwość budowania bezpośredniej relacji od samego początku wspólnego działania jest nieoceniona. Bywa jednak i tak, że z artystą nie zamieniamy nawet słowa. Obecność managementu z reguły gwarantuje bardziej profesjonalne podejście np. do kwestii współpracy promocyjnej, lecz z drugiej strony oznacza mniejszą elastyczność – tu częściej liczy się sprawne egzekwowanie ustalonych schematów, rzadziej zaś indywidualne podejście i skłonność do negocjacji wymagań wykonawcy.

Niezbędnik czy lista życzeń?

Wymagania, o których mowa, poznajemy w tzw. riderze technicznym. Dwie pierwsze części tego dokumentu to założenia techniczne, które przekazujemy podwykonawcom. Warto jednak dokładnie je przeanalizować – nie zawsze okażą się one racjonalne w odniesieniu do naszej imprezy. W wielu przypadkach możliwe będą pewne odstępstwa – przy mniejszych scenach z powodzeniem zrezygnować można np. z podestu pod perkusję lub stołu monitorowego. Musimy jednak liczyć się z tym, że muzycy nie zawsze będą ustępliwi – w skrajnych przypadkach przyjdzie nam zrealizować wszystkie, nawet zupełnie nieadekwatne do naszej lokalizacji wymagania. Podczas jednego z organizowanych przez nas koncertów w lokalu znalazł się sprzęt zajmujący powierzchnię 20% jednej z dwóch klubowych sal, a kilku stałych gości zwróciło nam uwagę, że kapela brzmiała tego wieczoru dużo gorzej niż zwykle. Więcej nie zawsze znaczy lepiej. Trzecia część ridera dotyczy zakwaterowania, cateringu itp. Najczęściej znajdziemy tam hotel o określonym standardzie, zapotrzebowanie dotyczące parkingu, informacje o wielkości i wyposażeniu garderoby, posiłkach dla całej ekipy – w tym także przekąskach i alkoholu. Typowym życzeniem są także ręczniki, lustro i oddzielna toaleta. Warto wspomnieć, że ustalenia dotyczące jedzenia i napojów często możemy dostosować do naszych realiów – w szczególności, gdy lokalizacja imprezy dysponuje własnym zapleczem gastronomicznym. Niemniej jednak wymagania te stanowią wiążące punkty umowy, a ich koszty warto przewidzieć już na etapie budżetowania projektu.

Umowa i kontakt interpersonalny

Obok ridera, umowa koncertowa powinna zawierać warunki finansowe współpracy, kluczowe informacje dotyczące terminów i lokalizacji, zakres obowiązków obu stron, a także informacje i warunki na jakich możliwe będzie wykorzystanie wizerunku artysty, materiałów promocyjnych, jak również zdjęć i materiałów wideo zarejestrowanych podczas imprezy. Wszelkie ustalenia dodatkowe, jak na przykład przyznawane mediom akredytacje, warto potwierdzić mailowo. Wskazane jest także, aby utrzymywać stały kontakt i jasno informować artystę o wszelkich utrudnieniach i „kwestiach niestandardowych”. Jeżeli dysponujemy stosunkowo małą garderobą, czas wyznaczony na próbę jest mocno ograniczony, a klient prosi nas, aby podczas bisów koniecznie zagrano utwór X czy Y – najlepiej omówić to jak najwcześniej. Termin koncertu jest stały i nie warto odkładać niczego na później.

Marika w Hard Rock Cafe Kraków w ramach cyklu Granie na Żywo - przykład koncertu, w przypadku którego rider wykonawcy został dostosowany do niewielkiej sceny (fot. Aleksandra Kasztelewicz / Plej)

Marika w Hard Rock Cafe Kraków w ramach cyklu Granie na Żywo – przykład koncertu, w przypadku którego rider wykonawcy został dostosowany do niewielkiej sceny (fot. Aleksandra Kasztelewicz / Plej)

Dobrze jest także pokazać, że jesteśmy elastyczni i rozumiemy potrzeby drugiej strony. Realizując nasze projekty, staramy się, aby umowa była tylko formalnością niezbędną do celów księgowych. Jeżeli pojawia się jakiekolwiek pytanie, zapotrzebowanie lub prośba, traktujemy je ze zrozumieniem i w miarę możliwości odpowiadamy na nie. Takie podejście procentuje, a jego efekt widoczny jest później na scenie.

Galeria osobowości

Mówiąc o wzajemnym zrozumieniu, warto zauważyć, że muzycy to istna kopalnia różnorodnych osobowości i silnych charakterów. Punktem wyjścia właściwych relacji z artystą powinna być znajomość jego zachowań, a przy tym zaufanie i pewna swoboda w działaniu oraz gotowość do reagowania na sytuacje nietypowe, a nawet ekstremalne. Jeżeli wokalista zespołu X znany jest z tego, że podczas występów odpala jednego papierosa od drugiego, na nic zda się tłumaczenie, że w lokalu obowiązuje zakaz palenia. Jeżeli kapela Y używa na scenie wulgaryzmów, prawdopodobnie ciężko będzie zmienić ten zwyczaj na potrzeby jednej imprezy. A jeżeli wykonawca Z słynie ze spóźnialstwa – załóżmy pewien zapas czasowy i przypomnijmy mu kilkakrotnie o napiętym harmonogramie. Pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się zmienić, ani wyegzekwować.

Show must go on

To bez wątpienia myśl przewodnia dotycząca wszelkich nietypowych bądź kryzysowych sytuacji. W finalnym etapie realizacji mamy już bardzo ograniczone pole manewru, a na niektóre czynniki po prostu nie mamy wpływu. I choć są to stosunkowo rzadkie przypadki, zdarzało się nam gościć kapele, które ze zmęczenia alkoholem przewracały się o własne nogi, niszcząc przy tym mikrofony, statywy i własne instrumenty. Bywało również tak, że artysta stawiał nas pod ścianą informując, że jeśli nie spełnimy jego niezapowiedzianych wcześniej wymagań, spakuje sprzęt i odwoła koncert.

O.S.T.R. w olsztyńskim Amfiteatrze w ramach Bruk Festival 2013 - koncert w obiekcie o bardzo dobrych warunkach technicznych (fot. Karolina Wolf / Plej)

O.S.T.R. w olsztyńskim Amfiteatrze w ramach Bruk Festival 2013 – koncert w obiekcie o bardzo dobrych warunkach technicznych (fot. Karolina Wolf / Plej)

Pewnego razu, całkiem spokojna realizacja, skończyła się zdemolowaniem przez muzyków całego piętra w zaprzyjaźnionym hotelu. Całe szczęście są to jednak tylko „wypadki przy pracy”. Gdy już do nich dochodzi, organizator musi stać się ostoją spokoju, a przy tym sprawnie podejmować przemyślane i stanowcze decyzje. Najważniejsze jest to, aby event doprowadzić do końca. Wyciąganie wniosków i konsekwencji najlepiej zostawić na później.

Oczekiwania i potrzeby

To kluczowe elementy, na które powinniśmy zwrócić uwagę, współpracując z muzykami. Porozumienie na tym polu stanowi solidną podstawę udanej współpracy. Aby je osiągnąć, bez wątpienia potrzebne są zaangażowanie, konsekwencja, a przede wszystkim nastawienie na budowanie pozytywnych relacji. To właśnie one stanowią podstawę racjonalnej, efektywnej kooperacji.


Autor: Mateusz Pankiewicz, Agencja Plej

Artykuł ukazał się w Nr 4 magazynu Event Manager News (wrzesień 2013) – ZOBACZ archiwalne wydania magazynu

Zdjęcie na okładce autorstwa: Brett Sayles z Pexels

Dodaj komentarz

Masz do nas pytanie?

Rejestracja

Przypomnienie hasła